Galeria Poezji Stefana Pawełczyka


Spowiedź pijanego błazna

(pod nieobecność księżnej wobec jednej muchy i kilku gwiazd)

Kto błaznem zasypia
ten błaznem się budzi
a wspak to czytając
kto z błaznem zasypia
ten z błaznem się budzi
ta myśl mi wpadła do głowy
pomiędzy drugą butelką
a czwartą nad ranem
a więc pomiędzy sopranem a dnem
Dwór wtedy śpi. Czapka na kołku
a kołek w sercu po zęby tkwi.
Myśl nie odkrywcza. Na miarę błazna,
dworu i chwili.
------------------------------------------------------
Dworski pejzaż malowany na pajęczynie

Więc zgubiłaś księżno, zgubiłaś
bucik biały, pajęczyną
oczywiście sznurowany
wyświecony rąbkiem spódnicy
wyściełany tańcem
na wysokiej dumie
bucik pełen rozpusty

ileż to razy można zgubić
złotą monetę, no, może srebrną
jeśli właściwie się jej nie ma
albo się ma ją w życiu jedną

najbardziej ci księżno
żal tej dumy,
bo teraz u cudzych jaśnieje
a ty, księżno
na balu zamkowym nie będziesz
odpowiednio odświętna

Ileż to razy trafił się komuś
lis na ścieżce? Zazwyczaj lata
można przejść całe i nawet po wódce
nigdy nie spotkać takiego cudaka

Więc księżno zgubiłaś bucik
a ktoś się z niego cieszy i pije

Spójrz księżno, twój rycerz
w pełnej zbroi siedzi na
płocie, włosy szarpie,
ostrogami bodzie i krzyczy,

a ty zadumana, księżno,
siądziesz u okna i wspominasz
przeszłość. A jest co wspominać
bo im dalej wspominać
tym mniej się pamięta
i wszystko białe lub czarne

Tego pazia białego, pamiętam
Tego pazia czarnego, pamiętam
który był od poziomek,
nie pamiętam
a który był od zdejmowania sukni,
nie pamiętam
Ach, spać się chce od tego
nie pamiętania

Księżno zgubiłaś bucik!

Ileż to razy można palnąć
głupstwo, jeśli wiesz dobrze,
że nikt cię nie słucha.

Można księżno i dwadzieścia lat razy
tak powinny odszeptać ściany
ale one są zajęte czymś innym
w zapamiętaniu trzymają halabardy,
obrazy i pajęczyny i mają
oczy tak przeźroczyste, wybite błonami
w których prześwitują i chmury
i słońce umierające księżycem
i tak, właśnie tak

Pejzaż.

Powinien to być
pejzaż, księżno, malowany
przez poetę, hm, dworskiego,
tego utopionego w studni,
przez pomyłkę, oczywiście,
który zakradał się do kota,
śpiącego na parapecie,
a straż myślała, że do Ciebie
(parapet był cięty z marmuru)
Wracając do pejzażu,
malowanego przez poetę hm,
dworskiego, co za maniery,
mankiety wykładane płatkami bzu
który może by i namalował,
ale nie zdążył, więc użył
Zieleni na niebo
błękitu na słońce
ochry na drzewa
i tu się pejzaż kończy.

Nie przeceniaj wyobraźni
poety, hm, dworskiego
księżno

A ten wyjec na płocie
krzyczy i krzyczy
zbroja z niego spada
brązowym strumykiem
Wszystko przez bucik
księżno,
gdzie znajdziesz drugiego takiego
szaleńca:
w pełnej zbroi i na płot, no, no

Teraz zdejmij drugi bucik
wrzuć do fosy i przemknij
na swoją wieżę, dotarła tu
winorośl, uważaj, uważaj
księżno, bo włosy zaplączesz
w krzew i staniesz i ręce
też zaplączesz i nogi
i będziesz tak stała
aż do aż do nocy,

poczujesz w sercu chłód i strach
gwiazdy też nie
będą tak piękne, jak
mówił poeta, hm, dworski
ten, którego straż utopiła,
bo ci się znudził
patrzyłaś na to wsparta
czule rękoma o parapet
(parapet cięty był z dębu)

Więc tą noc wysypały gwiazdy
otuliła cię, najpiękniejszą,
najłatwiejsze skojarzenie to w całun,
prawda, księżno,
dlatego myślałaś
noc jest taka zimna i ciemna
- ale z perspektywy winorośli
i tych zaplątanych rąk i włosów
gdyby udało ci się wyplątać
jedną ręką, pomogą ci drugą, to
możesz tę noc dotknąć.
Czujesz aksamit taki jak
na mankietach poety, hm,
dworskiego,
czujesz ciepło, takie samo,
jak położysz rękę na, hm, piersi
I nic więcej nie czujesz,
I nic więcej nie czujesz,
i nic więcej nie widzisz

A szkoda, księżno, szkoda
bo rycerz rozsypał się
pod płotem i leży tam kupka
rdzy przesiewana przez wiatr,
a poeta, hm, dworski
ma na piersi nadętą żabę
i ten pejzaż jest naprawdę
zielono–błękitno-ochrowy
a może w innej kolejności
błękitno-ochrowo-zielony
księżno
Ileż to razy spadł bucik
z niepilnującej go nogi
Ileż to razy żal było dumy,
rozpusty
i ciebie księżno
rozpiętej na winorośli
i nucącej razem ze mną
pieśń, hm, dworską:

ileż to razy można zgubić
złotą ciżemkę no, może srebrną
kiedy właściwie się jej nie ma
albo się ma ją w życiu
jedną

i jeszcze raz, i jeszcze raz
odpowiada każdy sen
zaplątany razem z tobą,
księżno,
w tą noc, winorośl i pejzaż
posypany pyłem zbroi,
w krainie, gdzie stroiciele
dnia tak napięli strunę
ciszy, że pękła z jękiem
i dopiero ten jęk - a może
jednak był to krzyk odbijający
się wewnątrz zbroi,
której już nie ma-
i dopiero ten jęk
a może wiatr zmiótł
liście z drzew i jednocześnie
rzucił na wszystkie ścieżki,
co jest to tym bardziej
prawdopodobne, im bardziej
nie było wiatru

i właśnie otworzyłaś, księżno,
kluczem z korzenia wrzosu
dostałaś go w pierwsze
urodziny, skrzynię napełnianą
każdą twoją godziną
i siedzisz teraz i usiłujesz
zrozumieć istotę i sens
ukrytego w niej kryształu,
pięciościennego,
jak pięciościenne były
słowa poety, hm, dworskiego,
tego, który pijany wpadł
do fosy, po tym, jak kazałaś
straży odebrać mu węgielek,
którym codziennie przed śniadaniem
pisał na murach
i parapetach, obijanych cyną:
księżno, ach, och, jak ja cię kocham
i tu wykrzyknik

tak, tak więc szukasz

prawdy ścian kryształu, rozżalona
utratą bucika i zmęczona
winoroślą i śpiąca
w jednej ścianie jest wczoraj,
w drugiej jest jutro, to
już są dwie
w trzeciej powinna być tęcza
a w czwartej rosa, już mi
się kręci szepczesz księżno,
taka jestem zmęczona i śpiąca,
pomyślę nad tą piątą jutro,
ale przecież jutro to druga
ściana, więc plącze mi się wszystko
i zagniewana chowasz
kryształ zamknięty
w liść łopianu do skrzyni
i szepczesz,
że jeszcze nie pora na tajemnice

śpij księżno, śpij, ułóż kota
na kolanach sukni i mrucz kocie
mrucz, śpij księżno, śpij,

Ileż to razy można zgubić
złotą łzę, no może srebrną
jeśli właściwie się jej nie ma
albo się ma ją w życiu jedną

mrucz kocie, mrucz
śpij księżno,
śnij.


Przekaż nam 1% swojego podatku

Galeria

Newsletter

Galeria poezji